Elektryczna rewolucja
Elektromobilność – modny trend czy konieczna rewolucja? To słowo, które już od kilku lat napędza motoryzację. Na polskich drogach jeździ już pond 30 tysięcy elektryków. Mimo że nie są to jeszcze imponujące liczby, zainteresowanie Polaków takimi pojazdami ciągle rośnie. Dziś mają mocniejsze baterie i prostsze ładowanie.
Korzyści z aut elektrycznych można wymieniać w nieskończoność. Bez wątpienia to zalety dla środowiska. Redukcja dwutlenku węgla i innych toksycznych gazów, które trafiają do powietrza, którym oddychamy. Ale to także oszczędność dla portfela właściciela pojazdu. Znacznie niższy koszt eksploatacji i zdecydowanie mniejsza awaryjność.
Kiedyś pięta achillesową elektryków był też zasięg. Dzisiaj na jednym ładowaniu auta mogą pokonać 400, a nawet 500 kilometrów. To pozwala już z większym spokojem planować nawet dalsze wyjazdy.
A jazda samochodem elektrycznym to głównie duży komfort. Pełna moc pojazdu dostępna jest od razu i bez ryku silnika. To może się podobać! Zwłaszcza w hałaśliwych miastach.
Politechnika Świętokrzyska ma spore doświadczenie w zakresie elektromobilności. Jest pierwszym ośrodkiem akademickim w Polsce, w którym prowadzono badania nad samochodami z napędem elektrycznym. Dziś wspólnie z biznesem te prace chce kontynuować.
Nie ma odwrotu od elektromobilności. A Polska chce być w niej liderem. Ostatnie lata to trzy duże inwestycje w sektor motoryzacyjny. Samochód Izera to ambitna inicjatywa, która ma wskrzesić polską motoryzację. Fabryka jeszcze nie powstała. Ale wiadomo już, że będzie produkowany na Śląsku w Jaworznie. Samochód ma być dostępny dla przeciętnego Kowalskiego. Bez ładowania będzie mógł pokonać ponad 300 kilometrów.
Pierwszy elektryk w Polsce z taśm produkcyjnych ma zjechać za trzy lata. Za elektryczne autobusy wożą już po polskich drogach pasażerów. MAN Lion’s City to najnowsza wersja elektryka. Zeroemisyjny o dużym zasięgu i przede wszystkim ekonomiczny.
Autobus o napędzie w pełni elektrycznym jedzie nie tylko oszczędnie, cicho i wydajnie na długich trasach, lecz także buduje wizerunek czystego miasta przyszłości.
W polskich miastach widać już „zieloną rewolucję”. Samorządy coraz chętniej wybierają niskoemisyjny transport. Obok elektryków do miast zaczynają wjeżdżać też pojazdy wodorowe. Być może to właśnie one finalnie wygrają wyścig o napęd przyszłości, o ile jeszcze uda się rozwiązać kolejny problem, jakim jest produkcja wodoru.
Zielona rewolucja w transporcie nabiera tempa. Od 2035 roku Komisja Europejska chce zakazać sprzedaży samochodów z silnikiem spalinowym. Producenci będą więc musieli w ciągu najbliższych lat wprowadzić na rynek miliony aut z napędem elektrycznym. A co za tym idzie rozbudować też infrastrukturę ładowania.
Sieć Publicznych stacji ładowania nieustanie rozrasta się zwłaszcza w dużych miastach. Coraz więcej stacji benzynowych oraz parkingów przy autostradach jest wyposażonych w wygodną ładowarkę pojazdów elektrycznych. Sama Politechnika Świętokrzyska ma na swoim terenie 12 takich punktów.
Przeciwnicy „elektryków” często twierdzą, że gdy zużyty akumulator powędruje na wysypisko elektrośmieci, zawarte w nim substancje, takie jak kobalt czy lit zatrują środowisko. Byłoby tak, gdyby zużyte akumulatory lądowały na wysypisku, ale ich komponenty są zbyt cenne, by je beztrosko marnować. Pojawiają się już rozwiązania, które pozwalają na ponowne wykorzystanie zużytych baterii.
Elektromobilność i recykling to para doskonała. Polska już jest wiodącym producentem akumulatorów do elektrycznych aut i ma szansę stać się także ważnym miejscem ich utylizacji. Wspólny wysiłek biznesu i rządu może zdecydować o tym, jak szybko stanie się to naszą rzeczywistością.