Rywalizacja w podboju Marsa

Rywalizacja w podboju Marsa

Łaziki marsjańskie znów wylądują w Kielcach. O tytuł najlepszych konstruktorów będzie rywalizować prawie 40 drużyn z trzech kontynentów. Na polu marsjańskim spotykają się najwięksi pasjonaci robotyki i kosmicznych technologii.

Zawodnicy rywalizują w czterech konkurencjach. Układ powierzchni, na której walczą roboty, jest precyzyjnie przemyślany i skonstruowany w taki sposób, by przetestować ich możliwości pod każdym kątem. Podczas konkurencji łaziki muszą poradzić sobie ze stromymi zboczami i glebą, w której łatwo mogą się zakopać, wymijając przeszkody stworzone z głazów.

Po raz pierwszy drużyny będą rywalizować w dwóch formułach stacjonarnej i zdalnej. W tej pierwszej każda z drużyn ma do dyspozycji własny pojazd. Oznacza to, że zawodnicy zmagają się nie tylko z trudnościami na torze, ale również z własnym sprzętem. W drugim przypadku łaziki będą identyczne a drużyny robotami będą sterować ze swoich krajów.

Kielecki zespół Impuls wystartuje w zawodach po rocznej przerwie. W ubiegłym roku drużyna wycofała się z mistrzostw ze względu na kwarantannę dwóch zawodników. Teraz mistrzowie świata wracają na tor z nadzieją, że znów staną na podium.

By wyprzedzić konkurencję, każdy szczegół musi być dopracowany. To godziny mozolnej pracy by łazik marsjański perfekcyjnie sprawdził się na torze. Metodą prób i błędów zespół cały czas pracuje nad lepszą wersją maszyny. Lekka konstrukcja, dopracowany manipulator. Całość niezawodna. Szyta na światową miarę. Jeden z najważniejszych elementów łazika to aparatura do zdalnego sterowania. Bo precyzyjne kierowanie pojazdem to połowa sukcesu. Nawet najmniejsza pomyłka operatora może zakończyć misję kompletną klapą.

Walka o finał to duże wyzwanie. Żeby stanąć na podium, trzeba pokonać 40 drużyn z trzech kontynentów. Rywalizacja z polskimi zespołami też nie będzie łatwa. Polscy studenci są mistrzami w konstruowaniu kosmicznych pojazdów. A z roku na rok konkurencja jest coraz większa.

Podczas startu wszystko jest możliwe. Drużyna musi być przygotowana na różne scenariusze. Awaria sprzętu, brak łączności czy niespodziewany upadek. Mimo presji czasu i ogromnego stresu mistrzowie są w stanie wyjść z każdej opresji.

Nie da się jednak ukryć, że w zawodach nie chodzi o samą rywalizację, ale o to, by stworzyć wspólną platformę wymiany wiedzy i doświadczenia, która łączy ze sobą różne światy: biznesu i największych pasjonatów kosmosu. Dla wielu z nich to trampolina do zawodowych sukcesów.

Młodzi kreatywni ludzie są poszukiwani, bo kadr w branży kosmicznej wciąż brak. Najlepsi mają szansę na staże, a potem pracę w dużych firmach. A projektów związanych z badaniem kosmosu w Polsce jest coraz więcej. Zwiększa się też ich finansowanie. W ciągu 10 lat Polska ma osiągnąć 3 procent obrotów europejskiego sektora kosmicznego.