Emocje w Bochni, ale… piłkarze ręczni znów bez punktów

Emocje w Bochni, ale… piłkarze ręczni znów bez punktów

W sobotę, 1 października w Bochni zespół piłkarzy ręcznych AZS Politechniki Świętokrzyskiej rozegrał swoje drugie spotkanie w II lidze. Kielczanie jechali na bardzo trudny teren, jako, że drużyna MOSiR – u Bochnia to spadkowicz z I ligi, który w tym sezonie przymierzany jest do miejsca faworyta do awansu. Nie przeszkodziło to naszym zawodnikom w podjęciu bardzo dobrej i wyrównanej walki z wyżej ocenianym rywalem.

Mecz trzymał w napięciu od pierwszych minut. Pewnych siebie gospodarzy zaskoczyła wysoka skuteczność naszych szczypiornistów, i na swoje pierwsze prowadzenie zapracowali dopiero w szóstej minucie spotkania. W trzynastej minucie gospodarze prowadzili już 8 – 5, jednak dwie dobre akcje Maćka Sadeckiego oraz trafienie Marka Glity pozwoliło wyrównać stan spotkania. W końcówce pierwszej połowy akademiccy mistrzowie Polski pokazali doskonałą grę w destrukcji jak i w obronie, skutecznie przerywając akcje rywali, którzy wyraźnie nie potrafili przedrzeć się pod bramkę Adriana Godzwonia. Koniec pierwszej połowy to seria trzech bramkowych akcji Politechniki. Po końcowym gwizdku wynik brzmiał 14 – 13 dla Politechniki i trzeba przyznać, że zakładane na początku meczu role wyraźnie się odwróciły. Nasi zawodnicy dobrze przesuwali się w obronie, skutecznie wykańczali akcje i gdyby nie brak odrobiny szczęścia w niektórych sytuacjach, schodziliby z parkietu z wyższym prowadzeniem. Gdyby zapytać przypadkową osobę, która drużyna grała sezon temu w pierwszej lidze, miałby wyraźne problemy z jej wskazaniem.

Druga odsłona meczu toczyła się w myśl zasady ,,punkt za punkt”. Przez całe trzydzieści minut drugiej połowy spotkanie stało na bardzo wyrównanym poziomie i widać było wyraźnie, że obie ekipy chcą to spotkanie wygrać, zostawiając na parkiecie dużo zdrowia i potu. Akademicy nie pozwolili odskoczyć swoim rywalom na więcej niż dwie bramki przewagi, gdy Ci ją zdobywali. Widać było dokładnie, że MOSiR ma duże problemy z oddaniem rzutu na bramkę. Gdy udało im się już to zrobić, w bramce naszej ekipy doskonale spisywał się Marcin Foks, broniąc również rzut karny rywali.

W ostatniej minucie spotkania wynik na tablicy wskazywał 24 – 24, a na pięć sekund przed końcem gospodarze zdołali rzucić bramkę dającą prowadzenie. W tej chwili trener Politechniki Paweł Sieczka wziął czas dla swojej drużyny, pozwalając naszym zawodnikom trochę ochłonąć i przygotować ostatnią akcję. Po przerwie akademicy zaczęli wymieniać piłkę, która na dwie sekundy przed końcową syreną trafiła w ręce Marka Glity. Rzut, który nasz zawodnik musiał wykonywać z około 13 metrów przed bramką nie mógl zaskoczyć bramkarza rywali. Politechnika przegrała swoje wyjazdowe spotkanie jedną bramką, jednak po meczu, którego absolutnie nie ma prawa się wstydzić. Jeśli Bocheńscy szczypiorniści liczyli na łatwe zwycięstwo, musieli bardzo szybko zweryfikować swoje założenia. Zdobywanie bramek jednej i drugiej ekipie przychodziło z trudem, i, jak wspomniane zostało wcześniej, mecz ten spokojnie mógłby odbywać się na poziomie pierwszej ligi.

Teraz naszą drużynę czeka dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że pomiędzy pierwszym a drugim spotkaniem zawodnicy wykonali ogromny skok w górę. Jeśli w taki sposób Politechnika będzie dalej rozgrywała swoje mecze, to z całym przekonaniem możemy powiedzieć, że liga ma się kogo obawiać.

 

MOSiR Bochnia – AZS Politechnika Świętokrzyska 25-24 (13:14). 

AZS Pśk : Godzwon, Foks – Kamys 4, Sadecki 6, Kozieja, Kwieciński, Rączka 1, Nowakowski 3, Konopacki, Styrna 7, Słomiński, Żaba – Żabiński, Glita 3, Lenty.

Autor: Wojciech Jaworski